MEDYTACJA IX

+
JMJ
F

O UBÓSTWIE

Każda zakonnica jest obowiązana do praktykowania tej cnoty, a tym więcej każde dziecko św. o. Franciszka. On sam tę cnotę w szczególniejszy sposób praktykował, więcej ją nad inne umiłował, ona była pożądaniem serca jego, za nią się ciągle ubiegał, ją uważał za jedyny swój skarb. Strzegł pilnie, aby mu go nie wydarto albo nie naruszono. Tę cnotę zalecał szczególniej swoim dzieciom duchownym, ją zostawił im jako jedyną spuściznę.

O mój święty Ojcze! Jakąż to korzystną zamianę zrobiłeś! Za doczesne dostatki otrzymałeś wieczne dobra. Pozbyłeś się sukni nawet okrywającej ciało Twoje, a Chrystus okrył cię szatą łaski i miłości Swojej, przyozdobił ranami Swymi. Ty to zrozumiałeś dobrze, że do Chrystusa ubogiego i obnażonego tylko ubodzy i wyzuci ze wszystkiego mają najłatwiejszy przystęp, że najpierwsze błogosławieństwo Jego było dla ubogich, że ta cnota była szczególniej od Niego umiłowana, że ona najwięcej pociągała Jego Boskie Serce. [Chrystus] w całym życiu ją praktykował, bo od narodzenia aż do śmierci. Nie miał gdzie głowy skłonić. Za matkę obrał sobie ubogą Dziewicę, za Apostołów ? ubogich rybaków, za Opiekuna ? biednego rzemieślnika. To wszystko pokazało Ci piękność i zacność tej cnoty i zachęciło Cię do starania się o nią.

Ale powiedz mi, mój Ojcze, dlaczego ludzie wiedząc o tym wszystkim, dlaczego nie tylko nie ubiegają się za tą cnotą, ale uciekają od niej, obawiają się, uważają za największe nieszczęście? Oto dlatego, że jej piękność jest ukrytą, że nie wszyscy jej dopatrzeć ani zrozumieć mogą, ale ci, którym Pan Bóg daje to zrozumienie.

Klęcząc przed Najświętszym Sakramentem zastanawiałam się, mój Ojcze, jakim sposobem doprowadził Cię Pan do takiego doskonałego zrozumienia tej cnoty i przyszło mi na myśl, że przez miłość. Jak miłość Boga ku ludziom odarła Go z Chwały Majestatu, z rozkoszy Nieba przyprowadziła do największego ubóstwa i poniżenia, tak i Ciebie ta miłość Boga obnażyła z dostatków ziemskich, a doprowadziła do zamiłowania tegoż ubóstwa i wzgardy.

Uproś nam, Ojcze, miłość Bożą, a ona nas wszystkiego nauczy, ona nam da zrozumieć tę cnotę, którą tak ukochałeś. Że jej dotychczas nie praktykują, jakby powinni, nawet dzieci Twoje, chociaż są do tego regułą obowiązani, to tylko dlatego, że nie mają, a przynajmniej bardzo mało ? miłości Bożej.

Zastanawiałam się nad naszym Zgromadzeniem i tej cnoty w nim dopatrzeć nie mogłam, a przynajmniej nie w takim stopniu, jak ją Święty Nasz Ojciec praktykował. Nie mamy wprawdzie wielkich dostatków ani nawet stałych funduszów, na które mogłybyśmy liczyć. Żyjemy z dnia na dzień, ale Opatrzność Boska tyle nam daje, że nigdyśmy jeszcze nie doznały niedostatku, a więc jak na niczym nie zbywa, jak nawet nie tylko potrzeby, ale nawet zachcenia bywają zaspakajane, to się jeszcze nie praktykuje ubóstwa, a przynajmniej ubóstwa Świętego Ojca. Ale Pan Jezus widzi, że duch nasz słaby, że miłość mała, to nas nie chce jeszcze teraz na takie próby wystawiać. Chociaż my teraz nie mając żadnych ustaw, to byśmy mogły, gdyby duch był gorący, praktykować je do najwyższego stopnia, ale na wprowadzenie tej ścisłości ubóstwa, na utrzymanie tego ducha, to najwięcej mogłaby wpływać przełożona, ale inna, nie tak jak ja zimna. Nie ma we mnie miłości Bożej, to też zrozumienia cnoty ubóstwa nie mam, nie czuję do niej takiego zapału jak inne Siostry i mniej ją skrupulatnie zachowuję. Nie mam pociągu do zbierania kapitałów, do dostatków, do obfitości wielkiej, ale mam sobie do wyrzucenia, że nieraz choć chwilową mam wątpliwość i obawę, gdy widzę, że prawie na pierwsze potrzeby nie ma, że wszystkie środki ludzkie wyczerpane, że na żadną pomoc liczyć nie można. Troszczę się nie dla siebie, ale dla tylu osób, które wyżywić i okryć potrzeba. Obawiam się jednak, aby ta choć chwilowa nieufność nie obrażała Pana Boga, boć przecież nie zawiódł jeszcze nigdy naszej ufności, nie opuścił nas w potrzebie i lepiej nam jest, żeśmy całe troskanie się o nasz byt na Niego złożyły, aniżeli gdybyśmy się same troszczyły i zabiegały. Lepiej, że nic pewnego nie mamy, aniżeli gdybyśmy miały największe sumy zabezpieczone, bo nasz kapitał w niebie, naszym Kasjerem Sam Pan Bóg, a On nigdy nas nie zawiedzie, w Jego kasie nigdy nie zabraknie.

Zgromadzenie nasze poczęło się i wzrosło w ubóstwie, przez to właśnie może ubóstwo pociągnęło Serce Boskie, bo jak od samego początku, tak i dotąd szczególniejsza Opieka Boża i błogosławieństwo widocznie się nad nim okazuje. Nie ubóstwa więc dla siebie lękać [się] powinno, ale raczej dostatków, aby te nie oddaliły tego błogosławieństwa Bożego.

Gdyby moja modlitwa mogła u Ciebie, Panie, wyjednać coś dla naszego Zgromadzenia, nie prosiłabym Cię o byt wygodny, o obfitość, ale o tyle tylko, ile będziesz uważał [za] niezbędne dla jego utrzymania. Nie prosiłabym Cię nawet o oddalenie największego niedostatku, ale o to, aby wszystkie [Siostry] je składając tak były usposobione, aby nie tylko go sobie nie przykrzyły, [ale] aby sobie coraz więcej w nim podobały, a coraz więcej ogałacając się z potrzeb materialnych, do doskonalszego z Tobą dochodziły pojednoczenia.

Ty wiesz, o Panie, że obawa o niedostatek materialnych potrzeb jest tylko we mnie chwilowa, przechodnia i raczej ją za pokusę powinnam uważać i nie tego się lękam w przyszłości dla Zgromadzenia, ale co mię przeraża, z czym się nawet na chwilę oswoić nie mogę, to ten niedostatek potrzeb duchownych, wyziębienie miłości bratniej, rozwolnienie karności zakonnej, oziębłość w służbie Twojej, brak opieki i przewodnictwa duchownego, brak życia duchownego, wkradnięcie się materializmu, rządzenie się pobudkami czysto ludzkimi, szukanie korzyści doczesnych albo sławy u świata. Tego to niedostatku lęka się dusza moja, tego się jedynie obawiam dla Zgromadzenia. Bo choć widzisz, Panie, że ja cnoty ubóstwa nie rozumiem nawet dobrze, nie miłuję jakbym powinna, ale wiesz, że pragnę, aby je nasze Zgromadzenie praktykowało, aby się jego duchem rządziło, aby ten duch do końca istnienia trwał w nim, abyś oddalał wszystko, co by mogło naruszyć tę świętą cnotę; bo wiesz, o Panie, jak człowiek słaby, jak sam z siebie nic nie może, jak ufać sobie nie powinien, jak przez małe przestąpienia i rozwolnienia łatwo przyjdzie do największych.

Taka jestem pyszna, że i przed samą sobą, i przed Ojcem trudno mi się przyznać, że tej cnoty wcale dopatrzeć w sobie nie mogę, że nie czuję do niej tyle zapału i tyle pociągu, jaki powinna mieć córka Ś-go Ojca Franciszka. Że ją praktykuję, także nie mogę tego powiedzieć, bo nie tylko mam to, co potrzeba, ale nawet do zbytku. Wprawdzie nie mam żadnej własności i mieć nigdy nie chcę, nie pragnę żadnych dostatków ani szczególniejszych wygód i życia okazałego tak dla siebie, jak i dla Zgromadzenia. Wszystka mi jedno, czy mam habit i tunikę podarte, połatane, czy nawet mi brakuje na jakiej potrzebie, czy mam dużą czy małą celę, czy tę lub ową, czybym nawet nie miała, to mi wszystko jedno i może bym się nawet o nią nie upomniała, bo nie przypominam sobie, żebym kiedy o którą z tych rzeczy upominała się.

W mojej celi nie ma więcej nad to, co w celach innych sióstr, oprócz pudełka na listy i papiery, obrazu Św. Ojca Franciszka i książek duchownych i w te ? to można powiedzieć ? że jestem bogata, a nawet mam zamiłowanie, choć to bogactwo to najwięcej oznacza ubóstwo ducha; prawdziwie uboga to dusza, która musi uczuciami z książek wybranych, a nie z serca pochodzących Pana Boga chwalić. O, cóż bym za to nie dała, z jakąż chęcią wszystkich bym się książek pozbyła, gdybym tak jak nasz Święty Ojciec nauczyła się czytać w jednej, to jest w Chrystusie Ukrzyżowanym. Ale nie mam nawet nadziei, abym kiedykolwiek doszła do tej umiejętności. To nie dla mnie ta doskonałość, a jednak ciężko bez tej umiejętności. Ona wystarczy za wszystko.

Co do spania ? także nie używam żadnych wygód. Czy się położę na sienniku, czy na gołej ziemi, to mi wszystko jedno, i nawet nie mam z tego żadnej zasługi. W dwóch rzeczach tylko jestem nieumartwiona i najtrudniej mi się przełamać, to jest ta drażliwość na zimno i wymyślność w jedzeniu. Choć nawet w pokarmach najwykwintniejszych nie znajduję szczególniejszego smaku i przyjemności, nawet nie mogę powiedzieć, żebym coś szczególniej lubiła, a jednakowoż nie stosuję się do takiego jedzenia, jakiego używają Siostry zdrowsze. Tłumaczę się i przed sobą, i zdaje mi się, przed drugimi, że potrawy delikatniejsze więcej mię posilają i niby to robię dla nabrania sił do pracy. To dowodzi, że we mnie strona zwierzęca zawsze górę bierze. Zdaje mi się, że dlatego sobie dogadzam (a raczej pozwalam, aby mi dogadzano), że mam do tego sposobność, ale ufam Łasce Bożej, że do każdego położenia potrafiłabym się zastosować. Jednakowoż teraz postępuję przeciwko ubóstwu, bo ubóstwo nakazuje umartwienie, wyniszcza miłość ciała, a ja taka zmysłowa, tak temu ciału dogadzam. Zdaje mi się, żebym zniosła i brak, jak tego będzie wymagać potrzeba, ale to co się robi z musu, dlatego tylko że inaczej nie można, to wcale nie dowodzi miłości Bożej ani miłości tej cnoty.

Ale, o mój Panie, cóż ja mogę robić z miłości, kiedy jej w sobie niczym obudzić nie mogę, kiedym taka przygnieciona do ziemi? Ale nakarmij mię, Panie, chlebem miłości Twojej, napój łzami skruchy i żalu, a w niczym innym nie będę mogła sobie smakować, a teraz nawet i na postanowienie zdobyć się nie mogę.