MEDYTACJA XII
+
JMJ
F
O POKORZE
Jeżeli się nie staniecie jako dzieci, nie wnijdziecie do Królestwa Niebieskiego. Kto się poniża, będzie podwyższony. Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca.
Te wszystkie nauki Zbawiciela jasno nam pokazują, że nie tylko o cnotę pokory powinniśmy się starać, ale że bez niej ani zbawienia nie osiągniemy, ani łaski Bożej nie możemy się spodziewać, ani naśladowcami Chrystusa nie możemy się nazywać, bo On nie tylko słowy nas do niej zachęcał, ale przykładem swoim ciągle jej nas uczył.
Jednakowoż pomimo wyraźnego zalecenia Boga bardzo mała liczba dusz tę cnotę praktykuje. Można powiedzieć, że tylko jedna Najświętsza Panna doskonale ją wykonywała. Na Niej sprawdziły się te słowa Zbawiciela: Kto się poniża, będzie wywyższony, bo właśnie ta pokora tak Ją wysoko wyniosła.
Pokora jedna nam łaskę Bożą, bo jak mówi Pismo św.: Pan Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. A jednakowoż nic tak trudno nie napotkać, jak duszę pokorną, nie tylko wśród świata, ale nawet w murach klasztornych. Suknia wprawdzie pokorna pokrywa ciało, ale wieleż to pychy pod tą suknią się mieści! Wielu rozprawia o pokorze, ale rzadko ją kto praktykuje. Co innego mieć uczucie i pojęcie pokory, a co innego mieć cnotę ? pokorę. Czy kto tę cnotę posiada, wiedzieć o tym może, bo dopiero okoliczności pokazują, jakimi jesteśmy. Pokora jest dwojaka: pokora umysłu i woli. Co innego uważać się za godną wszelkiej wzgardy i poniżenia, a co innego pragnąć, aby nami gardzono i nas poniżano. Pierwsza bez drugiej nic nie znaczy.
Zastanawiam się nad sobą, czy też we mnie jest pokora i dopatrzeć jej w sobie nie mogę. Mam ja tylko uczucie pokory, ale nie samą pokorę. Wiem, że jestem samą nędzą, złością, że we wszystkim jestem taka niedołężna, że podziwiam cierpliwość tych Sióstr, które mię z taką dobrocią znoszą, tak tłomaczą na dobre nawet moje wady, które są tak widoczne. Dziwię się ich przywiązaniu i niczym go nawet przed sobą usprawiedliwić nie mogę. Nie wbijają mię w pychę, nie zadawalniają, a co najwięcej ? nie uspokajają pochwały, jakie nieraz słyszę. Nie cieszy mię, ale owszem, śmieszy ta kanonizacja za życia i uważam to za jakieś szczególniejsze dopuszczenie Boskie. Jakie Pan Bóg ma w tym zamiary, nie rozumiem, chyba tą mylną opinią ludzką chce mi pokazać, jaką pragnie, ażebym była. Ja może mniej jak ktokolwiek mogę poznać, czy mam choć trochę pokory, bo nie mam najmniejszej okazji do upokorzenia i gdy się czasem nadarzy, gdy myślę, że będę miała jakieś zawstydzenie, to mię jeszcze więcej wynosi w oczach drugich.
Ja niby gardzę tą czcią, którą mię otaczają, tymi względami, które mi oddają, ale niech by mi w najmniejszej rzeczy uchybili, to by mię dobrze obeszło. Już nieraz tego doświadczałam, tylko teraz nie mogę sobie przypomnieć szczegółów. Gdyby we mnie była pokora, to by i ta zazdrość duchowna ustąpiła, której tak często podlegam, bo bym uważała, że to co Ojciec dla mnie robi, to i na to nie zasłużyłam, a mnie zawsze za mało, pragnę więcej. Uważam się za złą, ale nie chcę, aby mię jako taką traktowano.
Że nie mam pokory, to i to dowodzi, że nie mam prostoty w całym swoim postępowaniu. Tak się boję wszelkiego zawstydzenia, że wolę obowiązek opuścić, żeby drudzy szkodowali, aniżeli żebym ja miała doznać upokorzenia okazując swoje niedołęstwo, i dlatego często wynajdę jaki pretekst, aby nie mieć kapituły, bo nie umiem nic powiedzieć, a to dlatego że teraz więcej polegam na swojej wiadomości wyciągniętej z książek, aniżeli na łasce Bożej.
Dawniej nieraz bez przygotowania mówiłam i daleko lepiej jak teraz. Czuję, że to jest brak prostoty, a jednakowoż nawet na rekolekcjach nie mogę zrobić postanowienia, aby się z tego poprawić. Nad czym się tylko zastanowię, widzę brak pokory, obawę upokorzenia nawet przed Ojcem. Niby nie chcę się okazać lepszą, jak jestem, a jednakowoż przyznać się nawet do małych słabości poza konfesjonałem jest mi bardzo trudno. Dlatego też uważam, że to zupełne częste otwieranie się przed Ojcem dopomoże mi niemało do nabycia pokory i prostoty, ale ja nie tylko względem ludzi, ale nawet względem Samego Boga nie mam pokory, bo za odebrane łaski nigdy nie dziękuję, a [o] coraz nowe się dopraszam tak, jakby mi się z prawa należały. Widzę, choć może w małej tylko cząstce, jak nie postępuję w duchu pokory, a nawet nie mam odwagi uczynić postanowienia poprawy, bo takie mam przekonanie, że by się tylko na postanowieniach skończyło. Chyba Pan Bóg łaską Swoją przemieni serce i usposobienie moje, a Ojciec będzie mi wskazywał, jak mam postępować.